poniedziałek, 11 listopada 2013

Poniedziałek w Ameryce #8

Hej!
Wiecie, że 11/11 to również święto w USA i niektóre stany mają dzień wolny od szkoły. Michigan do nich nie należy i właśnie skończyłam poprawiać artykuł z tej okazji! Chciałam Wam dzisiaj poopowiadać jak wyglądało moje spojrzenie na wymianę przed i w trakcie. Obiecuję, że zaktualizuję ten post jak skonczę wymianę.
Zdecydowałam się zmienić moje plany co do tego poniedziałku po poście Alicji (KLIK) . Postanowiłam opisać moją wymianę wzorując się na jej poście i dodając coś od siebie. Uważam, że to temat rzeka więc będzie długo, ale postaram się, żeby było w miarę przejrzyście.

WYMIANA PRZED I PO


1. PRZED

Przed wymianą nie byłam wcześniej w USA. Amerykański lifestyle znałam z obserwowania życia moich pradziadków (Amerykanie w Polszy). Pradziadek bardzo kochał swoją amerykańską ojczyznę i często mi o niej opowiadał. Rodzice kazali mi się uczyć języków, bo mi się przyda. Oglądaliśmy "Legalną Blondynkę", powiedziałam - chciałabym być kiedyś prawnikiem i moi rodzice powiedzieli "to musisz się dużo uczyć". Miałam z 5 lat? Góra 6 i dopiero co nauczyłam się czytać, pobiegłam do swojego pokoju i miałam taki ekstra słownik pol-ang z super obrazkami i się "uczyłam".

W wieku 10/12 lat znalazłam ofertę w jakimś katalogu w domu. Pamiętam zdjęcie żółtego autobusu napis "HIGH SCHOOL W USA". Oczy mi się zaświeciły, wymiana od 15 roku życia. I od pierwszej chwili wiedziałam, że to coś idealnego dla mnie. Byłam zafascynowana USA, całą otoczką jaką rozsiewał mój pradziadek wokół tego kraju, zapytałam go co o tym sądzi i powiedział mi kluczowe zdanie. Przyszli wymieńcy, może go sobie nie tatuujcie, ale wyryjcie w pamięci "AMERYKA JEST PIĘKNA NA FILMACH, ZDJĘCIACH, JAK JUŻ TAM JESTEŚ TO POZOSTAJE CIĘŻKA PRACA I NORMALNE ŻYCIE TAK JAK WSZĘDZIE". Nie od razu mu uwierzyłam, dopiero jakieś 3-4 lata później jak mój rozum miał trochę większe możliwości. Mimo tego ze mną było coraz to "gorzej". Książki dla nastolatek, począwszy od tych o szkołach z internatem, przez Plotkarę (serial x2), filmy (wszelkie high school coś, camp rock coś, bliźniaczki). Największy wpływ miała Plotkara, nie będę kłamać. Która z dziewczyn/chłopców oglądając GG nie myślało o tym jak fantastycznie byłoby mieszkać w NYC? Jak piękne byłoby moje życie mając cudowny przestronny loft na brooklynie, bez względu na to, że jestem po drugiej stronie mostu? No i nie zapominajmy o jednym z najważniejszych - Chuck Bass (przyznaję, że był moim faworytem i gdybym miała kiedyś okazję go poznać to...). Później było coś bardziej poważnego- artykuły, reportaże (nie był to Maks Kolonko!), książki o historii USA, nauka języka. Szukanie inf o możliwościach wyjazdu itd, itd. Przyszedł też czas na Seks w Wielkim Mieście, fascynacja vogue, "Diabeł ubiera się u Prady", serial "Girls". 

Wszyscy (WSZYSCY) moi znajomi, znajomi rodziców wiedzieli, że największym marzeniem Igi jest wyjazd do USA. Czytałam wszystkie blogi, chłonęłam je jak wodę. Miałam kilka momentów pod tytułem "zostanę w Polsce, nie wyjadę bo to i tak mi nic nie da" na szczęście w ciągu 5-6 lat było ich z 4 może 5. To był mój cel, przygotowywałam się do niego latami. Uczyłam się angielskiego, byłam na bieżąco z inf z amerykańskich gazet. 

W wieku 16 lat wyprowadziłam się z domu. Byłam w nim tylko na weekendy. Uważam, że bardziej dorosłam w zeszłym roku niż tu. Jak w zeszłym roku chciałam zrobić coś głupiego to co mnie mogło zatrzymać innego jak własny rozum? Przecież mamy/taty nie było obok. Dużo było sytuacji, gdzie mogłam wszystko spierdzielić, ale w głowie była lampka "USA". 
Przez to wszystko jedyna rzecz jakiej się przed wymianą bałam, to fakt, "ŻE SIĘ NIE BAŁAM". Nie bałam się czy się dopasuję, czy załapię kontakt z ludźmi, szłam na żywioł - everythings gonna be alright. Ale chciałam jednej rzeczy - ODKOCHAĆ SIĘ W USA, przekonać się, ze to nie jest moje miejsce, że po roku tam będę fanką Polszy, że słowa mojego pradziadka będą tak dobitne, prawdziwe, że mi ten kraj obrzydnie, no i wylądowałam w USA.

2. W TRAKCIE

Powiem prosto z mostu, nie odkochałam się w USA, każdego dnia kocham coraz bardziej i bardziej życie tutaj. W porównaniu do polskiej mentalności, amerykańska odpowiada mi tysiąc razy bardziej. Lubię swoją szkołę, znajomych tych z którymi mam blizszy kontakt i tych, z którymi pogadam raz w tyg. Odpowiada mi amerykański styl życia, ich podejście do życia domowego. I jest ono inne niż polskie, ale JA PONIEKĄD WIEDZIAŁAM CO MNIE CZEKA. Bylam na to w jakimś tam stopniu przygotowana. Chciałam znaleźć wady w życiu tutaj a moim okiem jest ich niewiele. Są chwile słabości, że masz ochotę siedzieć i ryczeć bo rodzice są tysiące km od Ciebie, ale wtedy idę do mojej drugiej mamy i się do niej przytulam, mówię, że tęsknię za czymś a ona mnie przytula. Jestem chora i nie idę do szkoły- moja siostra weźmie mi lekcje. Mam czworonożnego przyjaciela, perspektywy na studia tutaj jak i w UK. Gdyby nie fakt, że jestem bardzo aktywna i dodatkowymi godzinami w dobie bym nie pogardziła i zniosłabym strefy czasowe to nie byłoby wad. Na chwilę obecną żadnych. Jestem wdzięczna za to, jakim szczęśliwcem jestem, bo wiem, że należę do nielicznych. Wyprzedzam swój rocznik w polskim lo i mogę iść na studia. Mam niesamowite możliwości stypendialne, wsparcie ze strony mojej polsko-amerykańskiej rodziny.  Tęsknię, ale to jest mój czas, moje miejsce, kolokwialnie mówiąc - NIE ZAMIERZAM TEGO SPIEPRZYĆ!

Jedyne co chciałabym dzisiaj zrobić a jest niemożliwe, to popatrzeć mojemu pradziadkowi w oczy i powiedzieć "miałeś rację, ciężka praca, normalne życie, ale to życie jest lepsze niż w Polsce". 
Pamiętajcie, że to nie jest tak, że widzę świat przez różowe okulary, jestem krytyczną osobą, tylko z drugiej strony nie będę szukała dziury w całym. 

Nie wiem czy już to mówiłam, ale mam nowy cel, może nie nowe, ale przyszedł czas na realizację kolejnych. Kiedyś zobaczycie moje choćby jedno zdanie w Vogue i spędzę chwilę w NYC. 

Przyszli wymieńcy - bądźcie uparci, kropla wody drąży skałę. Przygotowujcie się do swojej wymiany, rozmawiajcie ze swoimi rodzicami szczerze. Mimo tego, jeśli jesteście zakochani w USA, nie obiecuję, że się odkochacie po przyjeździe, bo ja przepadłam.
To chyba tyle, przeczytajcie też sobie post Alicji bo rzuca zupełnie inne światło na wymianę.

Na koniec jeszcze jedna rzecz. To nie ja jestem najodważniejsza, daleko mi do takiego określenia w porównaniu do moich rodziców. Oni nie tylko pozwolili mi na wymianę, wiedzieli, że oznacza to, że wyprowadzam się z domu na stałe i do niego nie wrócę i z pewnością do Polski również. Podejmuję decyzję, które dotyczą reszty mojego życia, mam 17 lat, moja mama mówi "zrobisz jak będziesz uważała za słuszne", choć wiem, że tęskni za mną jak nikt inny w świecie i chciałaby bym była z nią, ale jest najodważniejszą kobietą na świecie - ufa mi w 100% i wie, że postąpię tak jak podpowie mi serce i rozum. Tato zaś od przedszkola mówił, że mogę mieszkać i robić co mi się tam podoba a on będzie przy mnie. 
To samo powie Wam każdy wymieniec, ale ja  powtórzę - MAM NAJUKOCHAŃSZYCH I WSPANIAŁYCH RODZICÓW NA ŚWIECIE.Zdanie nie zmienię w tym temacie, dodatkowo składam życzenia imieninowe, tatuś - żebyśmy się szybko spotkali i pożartowali! 

Dziękuję za liczne wiadomości, piszcie śmiało!
Pozdrawiam Was,
pełna łez - najszczęśliwsza w świecie Iga

5 komentarzy:

  1. Polsza to określenie ironiczne pasujące do piwka i pogaduszce o biedakach cebulakach...ale dzisiaj, w Święto Niepodległości używanie takich określeń jest jak wsadzenie polskiej flagi w kupę i podanie jej na srebrnej tacy. Oczekuje korekty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie używam słowa polsza w kontekście pejoratywnym, nie będę również tłumaczyć dlaczego.
      Do patriotów również nie należę, skoro większą sympatią darzę inny kraj. Lecz wypraszam sobie tego typu porównanie względem mojej osoby. Może i nie obchodzę w tym roku Święta Niepodległości, tak jak w poprzednich latach, ale po przeczytaniu/obejrzeniu polskich wiadomości z obchodów tego święta, uważam, że kto inny zasługuje na powyższe komentarze.
      Ja też wielu rzeczy oczekuję, na przykład tego by moja ojczyzna była tolerancyjna dla każdego człowieka, może wtedy nie decydowałabym się na życie za granicą. Obowiązuje wolność słowa, ja mam pełne prawo używać takich słów jakich mi się podoba, bez względu na to jaki mamy dziś dzień.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Czemu tak szybko wyprowadziłaś się z domu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje liceum znajdowało się za daleko od domu, by do niego codziennie dojeżdżać.

      Usuń
  3. Po przeczytaniu płaczę ze wzruszenia

    OdpowiedzUsuń